JAKIEGO RĘKODZIEŁA NIE SPRZEDAWAĆ? CZ. 1.

JAKIEGO RĘKODZIEŁA NIE SPRZEDAWAĆ? CZ. 1.

Bywa czasami tak, że choć nasze wysiłki włożone w marketing i promocję rękodzieła są naprawdę DUŻE, analiza klienta idealnego jest wykonana POPRAWNIE, a wnioski z tej analizy są dobrze wykorzystywane w komunikacji, sprzedaż stoi (jak widły w gnoju, jak to mawiają najstarsi górale) i wydaje się, że NIC nie działa.

To jest bardzo ciężki stan dla rękodzielnika, bo wtedy mamy wrażenie, że walimy głową w mur, angażujemy się, tracimy czas i cenne zasoby, zupełnie bez efektów.

Jeśli sytuacja jest taka, że WSZYSTKO, co marketingowo poprawnie powinno być zrobione w obrębie budowania marki rękodzielniczej, JEST ZROBIONE, a mimo to sprzedaż jest słaba lub jej nie ma wcale, to problem może leżeć w produkcie.

I jasne, jesteśmy artystami, rękodzielnikami, chcielibyśmy wierzyć, że nasze prace są atrakcyjne dla klientów...

 

Ale niestety nie zawsze tak jest!

 

Bardzo ważne jest to, aby już na starcie swojej przygody z budowaniem biznesu opartego na rękodziele, umiejętnie oddzielić biznes od naszej sztuki i osobistych preferencji artystycznych, aby skoncentrować się na tworzeniu produktów, które faktycznie będą miały POTENCJAŁ SPRZEDAŻOWY.

Ten wpis jest kierowany głównie do rękodzielników, których prace nie znajdują wystarczającej ilości nabywców, którzy są na starcie swojego biznesu i mają wątpliwości co do tworzenia oferty lub uparcie wierzą w to, że prędzej, czy później ktoś sam nas doceni. I oczywiście, warto pielęgnować w sobie pasję tworzenia, ale jeśli myślimy O BIZNESIE, to znaczy, że nasze rękodzieło MUSI SIĘ SPRZEDAWAĆ, a to znaczy, że trzeba REALNIE, nie przez różowe okulary, popatrzeć na to, co robimy i zrobić sobie taki rękodzielniczy "rachunek sumienia".

Dlatego przygotowałyśmy dla Was mini serię artykułów o tym, jakiego rękodzieła NIE WARTO sprzedawać (nie warto, bo pewnie nie zobaczymy efektów naszej pracy w postaci zarobku).

W dzisiejszym - pierwszym z serii, powiemy Wam, których produktów należy unikać w przypadku rękodzieła. Powiemy, jakie błędy są powszechnie popełniane. Błędy, które mogą szybko doprowadzić do porażki i rezygnacji. A przecież w budowanie własnych marek rękodzielniczych wkładamy pasję, zacięcie, czas i pieniądze, warto więc od początku zabrać się do tego DOBRZE, tak wiecie, NAUKOWO, a nie na czuja.

Opis pierwszego rodzaju rękodzieła, którego nie warto sprzedawać, znajdziecie poniżej.

 

RĘKODZIEŁO NA KTÓRE NIE MA POPYTU

 

I wiecie, my to rozumiemy, bo obie jesteśmy z krwi i kości rękodzielniczkami. Obie kochamy tworzyć i mamy silną, emocjonalną więź z naszą twórczością. I wiemy dokładnie jakie to uczucie, gdy się widzi, że ludzie tej pasji wcale nie podzielają i zwyczajnie NIE CHCĄ naszego rękodzieła.

To okropna emocja, jednak jeśli wychodzimy ze strefy hobby w strefę biznesu, musimy nauczyć się odkładać te nasze osobiste preferencje na półkę i skupić się na rękodziełach biznesowo sensownych. Nie upchniemy w rynek NICZEGO, jeśli ludzie nie będą chcieli tego kupować. I nie pomogą wypasione foty, super budżety na reklamę, mega oferty i rabaty czy piękna strona internetowa.

 

Jeśli nie ma popytu, sprzedaży nie będzie!

 

Dla przykładu. Bardzo niewiele osób szuka ceramicznych, żywicznych czy drewnianych obrączek ślubnych i decyduje się na ich zakup. I choćby były najpiękniejsze na świecie, wysłane dedykowanym kurierem, który przywiezie je na białym rumaku prosto pod nasze drzwi, nie ma szans, by ten rodzaj obrączek stał się wysoko popularny i wyparł z rynku obrączki z metali szlachetnych. Dlaczego? Bo ten produkt nie spełnia potrzeby wysokiej odporności na uszkodzenia i długoletniej trwałości, którą przy zakupie kieruje się 99% par planujących ślub. Jeśli raz na jakiś czas trafi się rodzyneczek, który zdecyduje się na zakup takich obrączek, to fajnie, ale niestety raz na jakiś czas to za mało, aby utrzymać nasz biznes.

 

Zatem REALNE POTRZEBY klienta i produkt DOPASOWANY do tych potrzeb, na który jest popyt (faktyczny, a nie wymarzony) to podstawa!

 

Dlatego zanim zaczniemy budować swoją markę rękodzielniczą, sprawdźmy, czy produkt, który mamy w głowie, ma konkurencję. Czy jest ktoś, kto zaspakaja podobnym produktem jakąś realną potrzebę na rynku. Czy marki, które obsługują taki rynek, rozwijają się. Czy te produkty stają się popularne, cenione i rekomendowane.

I choć my, rękodzielnicy mamy duży kłopot z konkurencją, bo nie lubimy, gdy ktoś sprzedaje coś podobnego, to istniejąca na rynku konkurencja, która ma się dobrze, jest papierkiem lakmusowym tego, czy na rynku na dany rodzaj produktu, jest popyt. To zwyczajnie jest dowód na to, że są to produkty, których klienci potrzebują.

Jeśli klienci czegoś potrzebują, a my to mamy, to MOŻEMY realnie to sprzedać. Nie tylko sprzedać, ale jeśli porządnie przysiądziemy do budowania naszej marki rękodzielniczej, zrobimy coś lepiej, to możemy wyprzedzić naszą konkurencję.

 

Polecamy 2 część cyklu - artykuł czytaj tutaj

 

P.S. Jeśli w Waszych głowach rodzą się różne pytania dotyczące własnej marki i prowadzenia biznesu handmade i chcielibyście je nam zadać, to jest taka możliwość :)

Co tydzień, w każdą środę, na naszym Fanpage i IG, spotykamy się na LIVE z serii pytań i odpowiedzi Rękodzielnika, podczas którego w komentarzach możecie nam zadawać pytania dotyczące strategii, promocji i sprzedaży rękodzieła, a my odpowiadamy na nie na transmisji, na żywo.

Fajnie, prawda? Te spotkania to mega wartościowa sprawa, naprawdę warto na nich bywać regularnie i czerpać darmową wiedzę prosto ze źródła.

Dodatkowo, nagrania ze wszystkich spotkań Q&A są dostępne na naszym kanale na YT, na tej playliście - zajrzyjcie koniecznie!

 

A po więcej wiedzy - już nie darmowej, zapraszamy do naszego sklepu online, w którym znajdziecie e-booki i szkolenia merytoryczne na wiele ciekawych tematów.

 

Serdeczności!

Karolina i Gośka

 

Przypnij sobie PINA!